Duży Obóz 1: Dzień 4 - Los na loterii

Sanepid, sedes, szare gąsiennice

Z samego rana gruchnęła wiadomość przenoszona pocztą pantoflową, że niektóre ptaszki w lesie ćwierkają o przyjeździe sanepidu do ośrodka. Zaraz po rozruchu porannym została wprowadzona akcja „ORDNUNG”. W ruch poszły zmiotki, szufelki, wiadra z wodą a nawet miotła, na której zazwyczaj lata taka jedna baba: Jaga. Kiedy wydawało się, że chaos w domkach został już ujarzmiony, Szymek oznajmił, że z prysznica w ich domku „wyłażą szare gąsienice z ogonem… takie niedorozwinięte myszy” więc trzeba było zawołać specjalistów od spraw kryzysowych, którzy pracują na stałe w ośrodku i znają się na tych rzeczach. Sytuację pogarszał fakt, że w innym domku sedes zalał całe pomieszczenie a jego lokatorów zalała krew. Jeszcze w innym, tuż przy łóżku, zostało znalezione wiosło, które ktoś w nocy im przyniósł w ramach dowcipu (pewnie przydałoby się bardziej w tym zalanym domku, ale kto to mógł przewidzieć?). Ostatecznie jednak problemy szybko zostały zażegnane a pani z Sanepidu była zachwycona zastanym przez nią porządkiem.

Los na loterii

Gdy po obiedzie narzekałem, że nie będę miał o czym pisać w dzisiejszej relacji nagle okazało się, że wygrałem los na loterii: w przeciągu dziesięciu minut zostaliśmy zasypani informacjami o tym, że Janek, który był wczoraj na prześwietleniu palca dostał wysokiej temperatury; Michała ugryzła osa; Patrykowi poluzował się aparat ortodontyczny przy jedzeniu jabłka i trzeba było z nim jechać do Złocieńca, aby mu to zreperowali a drugi Janek dostał jakimś sprayem po oczach.

Surfowanie, muzykowanie, kino letnie

Na szczęście tym oto sposobem wyczerpaliśmy limit nieszczęścia na dzień dzisiejszy i do samego wieczora rozkoszowaliśmy się upalną słoneczną pogodą, błogą trzygodzinną kąpielą w jeziorze, skokami z pomostu, surfowaniem na deskach, opalaniem się, skończywszy na wieczornym szalonym meczu piłki nożnej i nocnej projekcji filmu na górnej sali treningowej.

Galeria zdjęć