Obozy Letnie Karate - Dzień 4 - Piątek
O piątku!
Dniu dający światło i nadzieję
Dniu, co wprowadzasz w weekendu koleje.
Dałeś mi upał, wielką spiekotę
Dobrze, bom właśnie na to miał ochotę.
Nie trening, nie żadne skakanie przez płoty
Wnet w kąpielowe wskakuję galoty
I sunę i pędzę, pot spływa po czole
(Bo jest garówa jak... guacamole)
Jużem jest blisko, tej rajskiej ochłody
Lecz słyszę: „zakaz wchodzenia do wody”
To głos senseia zatrzymał mnie w biegu,
Chyba już nigdy nie ruszę się z brzegu.
Ale to zmyłka, nieprawda, fałszerstwo
Bo tutaj chodzi o zwykłe partnerstwo.
Zaraz pozwolą nam zająć jezioro,
Gdy się zgromadzi nas dziesięcioro.
I popłyniemy, nie wiedząc nic więcej
Że damy radę, choć będzie goręcej.
I ignorując paluszki zmarszczone
Będziemy się chlapać nieposkromione
Chlapać, nurkować, nie mając litości,
Dla naszych młodych, cieniutkich kości.
A gdy już się znudzą nam wodne głębiny
To przystąpimy do nowej rozkminy
Co by tu zrobić? jak czas umilić?
Nad istotą życia trzeba nam się schylić.
A co nią jest, w piątek już wiadomo,
Życie jest dane, by się nim bawiono!
Arbuzy, rozgrywki i muzyka disco,
To dla nich opuszczamy dzisiaj kąpielisko.
I szalejemy już na lądzie stałym,
Aż słońce zachodzi swym obwodem całym.